Czego dotyczył problem?
To nie był typowy projekt poprawy efektywności czy zyskowności.
To był projekt ratowania ludzi, którzy przez lata stali się zakładnikami własnej firmy.
Małżeństwo prowadzące firmę usługowo-produkcyjną od ponad 25 lat.
🗣️ „Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byliśmy na urlopie, który nie skończył się telefonami. Kiedy mieliśmy weekend bez lęków lub gaszenia pożarów.” – powiedział właściciel podczas pierwszego spotkania.
Pracowali praktycznie codziennie. Rano produkcja, po południu papiery, wieczorem logistyka, w weekendy faktury albo planowanie.
Byli zmęczeni, rozgoryczeni, na granicy wypalenia. Ale nie wiedzieli, jak się z tego wyrwać.
Dla kogo pracowaliśmy?
Firma około 55-osobowa, działająca lokalnie i ogólnopolsko.
Złożony miks usług i produkcji, stale rosnąca liczba zleceń, masa wyjątków od procedur i brak realnego zespołu zarządzającego.
Właściciele — zaangażowani, rzetelni, ale wyczerpani.
Przywiązani do firmy i swoich ludzi, ale kompletnie nie mieli już życia poza firmą.
Co odkryliśmy?
Diagnoza objęła trzy poziomy: osobisty, zespołowy i systemowy.
🔸 Na poziomie osobistym: – bardzo silne przekonanie: „jeśli sam nie przypilnuję, to się rozpadnie”,
– lęk przed oddaniem odpowiedzialności,
– bardzo niska umiejętność egzekwowania – zderzenie z niechęcią do konfrontacji i emocji.
🔸 Na poziomie zespołu: – brak realnej kadry średniego szczebla,
– osoby lojalne, ale niesamodzielne, uzależnione od właścicieli w każdej decyzji,
– niemal żadna inicjatywa, żadnych standardów – wszystko załatwiane „na bieżąco”.
🔸 Na poziomie systemowym: – chaos w zadaniach, spotkaniach, planowaniu,
– brak systemu zarządzania celami, priorytetami, odpowiedzialnością,
– firma zbudowana jak dom z kart — tylko właściciele wszystko trzymali w pionie.
🔧 Co zrobiliśmy?
1. Podróż lidera + superwizje 1:1
→ Zaczęliśmy od pracy z przekonaniami i zachowaniami automatycznymi.
→ Cotygodniowe spotkania, na których właściciele uczyli się zarządzać sobą, emocjami i ludźmi.
→ Pracowaliśmy nad budowaniem odporności psychicznej i spokojnego podejmowania decyzji.
2. Wymiana zespołu zarządzającego
→ Krok po kroku zaczęliśmy identyfikować i usuwać sabotażystów (często nieświadomych),
→ Rekrutacja z pomocą zewnętrznego partnera, ocena predyspozycji, wdrożenie.
→ Dobraliśmy liderów, którzy nie tylko znają się na pracy, ale potrafią zarządzać ludźmi.
3. Przekazanie odpowiedzialności
→ Właściciele przestali być „dyżurnymi strażakami”.
→ Ostatecznie zatrudniliśmy dyrektora operacyjnego, który przejął codzienne zarządzanie.
4. Budowa systemu zarządzania
→ Cotygodniowe rytuały, narzędzia do monitorowania postępów, priorytety kwartalne.
→ Kultura odpowiedzialności, nie kontroli.
📈 Efekt
✅ Właściciele przestali pracować po 12–14 godzin.
✅ Po raz pierwszy od kilkunastu lat pojechali na urlop, nie będąc „pod telefonem”.
✅ Codzienne decyzje i działania realizuje teraz zespół – z dyrektorem operacyjnym na czele.
✅ Pojawiła się radość z prowadzenia firmy, nowa energia i… czas na życie prywatne.
✅ Firma działa lepiej – bo lider nie musi być wszędzie naraz.
Czy Twoja firma naprawdę potrzebuje Ciebie wszędzie?
Czy może to tylko Twoje przekonania i brak narzędzi trzymają Cię w pułapce?
Pokażemy Ci drogę wyjścia. Nie od razu. Ale skutecznie.